Do ręki czy nagłowny? To pytanie, które słyszy niemal każda osoba, która występuje na scenie. Ci, którzy w tej dziedzinie mają mało doświadczeń szybko dopytują, który mikrofon jest lepszy. „To zleży” — odpowiada najczęściej doświadczony technik. Od czego? Zapraszam do lektury!
Mikrofon nagłowny daje duży komfort, jeśli potrzebujemy wolnych rąk. Chętnie wybieram go, gdy prowadzę wydarzenia, w czasie których przez scenę przewija się bardzo dużo osób. Mam na myśli na przykład galę wręczenia nagród albo jakieś jubileuszowe spotkania, w czasie których duże grupy ludzi pojawiają się na scenie, żeby odebrać wyróżnienie i stanąć do pamiątkowego zdjęcia.
Ludzie najczęściej bardzo nieśmiało wchodzą na scenę. W efekcie zwalniają i nieraz zatrzymują się tuż po wejściu, tuż za schodkami. Efekt jest taki sam, jak na ruchliwej drodze w godzinach szczytu — korek. W takiej sytuacji prowadzący musi reagować sprawnie i szybko. Mając na sobie nagłowny mikrofon mogę jednocześnie mówić, zachęcając moich gości do przesuwania się w głąb sceny i wykonywać odpowiednie gesty przy pomocy obu rąk.
Mikrofon nagłowny to również bardzo dobre rozwiązanie, gdy podczas występu na scenie trzymamy w ręku podkładkę ze scenariuszem albo notatkami. Osobiście od wielu lat prowadzę wydarzenia przy użyciu iPada. „Zmiana” kartki w tym przypadku wymaga jedynie ruchu palcem. Trzymając w prawej ręce klasyczny mikrofon wystarczy odchylić palec wskazujący i już. Żaden problem! Trudniej jest w sytuacji, gdy trzymamy klasyczną podkładkę i trzeba przewrócić kartki lub tę z wierzchu włożyć pod spód „stosiku”… Łatwo otrzeć papier o sitko mikrofonu i spowodować niemiły szmer, który rozlegnie się na cała salę.
Na pewno największym minusem mikrofonu nagłownego jest to, że bardzo utrudnia, a w wielu przypadkach wręcz uniemożliwia swobodną komunikację pomiędzy osobami obecnymi na scenie: współprowadzącymi albo prowadzącym z gośćmi. Jak tu coś sobie szepnąć czy szybko ustalić, jeśli jest się stale na nasłuchu? Cóż, nie da się… Zostaje mimika, gesty, wymowne spojrzenia. Tę trudną sytuację można rozwiązać tylko częściowo. Jak? Należy przed rozpoczęciem wydarzenia ustalić z realizatorem dźwięku, żeby wyciszał nasz mikrofon w sytuacji, kiedy na przykład ktoś inny przemawia na scenie albo gdy występuje artysta. Zyskujemy wtedy czas i możliwość na ewentualne ustalenia.
Tu bardzo ważna uwaga! Dopóki nie zdejmiemy mikrofonu nagłownego, dopóty zachowujmy się tak, jakby wszystko, co powiemy miało zostać usłyszane przez wszystkich obecnych. Żadnych złośliwości, plotek, przekleństwa itd. Ileż znam historii, kiedy to ktoś schodząc ze sceny na gorąco komentował swój występ albo zachowanie publiczności, nieraz w krótkich żołnierskich słowach, po czym szybko odkrywał, że realizator dźwięku nie zdążył jeszcze wyłączyć mikrofonu… Jeśli chcemy się upewnić, że możemy już mówić, nawiążmy najpierw kontakt wzrokowy z zapleczem technicznym i upewnijmy się, że jesteśmy już poza nasłuchem. Jeśli to nie możliwe – wypuszczamy delikatnie powietrze w stronę mikrofonu i sprawdzamy, czy słychać ten dźwięk w głośnikach.
Zasłanianie dłonią główki mikrofonu bezprzewodowego — tak, by móc coś komuś szepnąć — często okazuje się przeciwskuteczne. Po pierwsze, nasz głos najczęściej i tak będzie słyszalny. Po drugie, taki gest nierzadko powoduje sprzężenie i nieprzyjemny pisko-zgrzyt w głośnikach.
Osobiście bardzo nie lubię dużych mikrofonów nagłownych, w których wygląda się jak pilot samolotu. Wyglądają nieestetycznie, psują fryzurę, a do formalnego stroju pasują jak pięść do oka… Co innego cieniutkie, tzw. telewizyjne mikrofony. Dyskretne, w kolorze cielistym, eleganckie, niemal niewyczuwalne.
Mikrofon nagłowny potrzebuje nadajnika (w mikrofonach do ręki stanowi element rękojeści). To małą skrzyneczka z antenką, nieco mniejsza od przeciętnego telefonu komórkowego. Posiada specjalny klips, który pozwala zamocować ją na przykład na pasku. Jeśli ma się na sobie marynarkę lub chociażby sweter, to wtedy kabel, który łączy mikrofon i i nadajnik wpuszcza się pod spodem tej części garderoby. W o wiele gorszym położeniu znajdują się panie, które występują na scenie w eleganckiej wieczornej sukni z odkrytymi plecami. Cóż, warto na to zwrócić uwagę, planując swój występ.
Jeśli chcemy skorzystać z mikfoniu bezprzewodowego, to musimy mieć na czym zaczepić nadajnik. Wiele razy przy okazji moich występów w telewizji widziałem, jak dźwiękowcy razem z paniami-gośćmi szukali najlepszego rozwiązania. W przypadku niezbyt głębokich wcięć na plecach, zaczepiano nadajnik np. na staniku. Gdyby takie nietypowe rozwiązania miały powodować dodatkowy dyskomfort, to warto postawić na garnitur lub zdecydować się na mikrofon do ręki.
Główna zaleta mikrofonu, który trzymamy w ręce polega na tym, że sami decydujemy, kiedy to, co mówimy jest słyszalne, a kiedy nie. Jednocześnie i w tym wypadku zalecam, żeby po zejściu ze sceny do garderoby upewnić się, że mikrofon jest wyłączony zanim coś powiemy. Nawet odłożony gdzieś dalej może zbierać głos. Najczęściej zbiera zaś to, czego nie powinien…
Pomimo tego, o czym napisałem wyżej, zdarza się, że to nie mówca panuje nad mikrofonem, tylko mikrofon nad mówcą. Mam na myśli sytuację, w której występujący są tak zestresowani, że trzymają mikrofon sztywno w jednym miejscu. Odwracają następnie głowę w prawo albo w lewo, a mikrofon na statywie z ręki wciąż postaje w tym samym miejscu. Co się dzieje? Publiczność nie słyszy, co mówimy. Wiele razy słyszałem jak Kuba Lipski — świetny inspicjent, który uratował nie jedną produkcję telewizyjną i eventową — instruował wchodzących na scenie, żeby przykleili sobie mikrofon do brody i dzięki temu uniknęli problemu, o którym tu mowa.
Nie trzeba przykładać mikrofonu do ust, wręcz przeciwnie, należy takiego zachowania zdecydowanie unikać. To jakby całować się z… No właśnie… Za to niegłupim rozwiązaniem jest przetarcie główki mikrofonu chusteczką dezynfekcyjną przed występem. Wydaje się, że mógłby to być w ogóle standard w tej dziedzinie.
Powiedzmy w tym miejscu o czymś jeszcze. Niektóre mikrofony mają na główce założony czepek z gąbki. Dzięki temu mikrofon nie łapie podmuchów wiatru. Zdarza się też, że na rękojeść mikrofonu (pod główkę) zakłada się kostkę. Ma to uzasadnienie w radiu lub telewizji, podczas konferencji prasowych czy wywiadów. Nie mamy wtedy wątpliwości, do kogo należy dany mikrofon. Na eventach praktykuje się to rzadko, a jeśli już, to wynika to raczej ze zbyt rozbuchanych ambicji działów marketingu…
W swojej karierze na scenie najwięcej uwag od techników odpowiedzialnych za dźwięk dostałem za trzymanie mikrofonu za podstawę. Za to miejsce, w którym znajduje się nadajnik. Może to powodować zakłócenia w przesyłaniu sygnału pomiędzy mikrofonem a odbiornikiem. Warto i o tym pamiętać i łapać mikrofon pełną garścią w środkowej części rękojeści.
Z jakiego mikrofonu korzystać więc, jeśli nie mamy doświadczenia? Podpowiadałbym model do ręki. Lepiej usłyszeć od publiczności, że nic nie słychać i w efekcie zbliżyć mikrofon do ust niż pozwolić publiczności coś, czego ta nie powinna usłyszeć… Jeśli pojawiamy się na scenie tylko na chwilę i nie posiłkujemy się notatkami — wybierzmy mikrofon do ręki. Jeśli będziemy przedstawiać prezentację i będziemy potrzebować zarówno notatek, jak i prezentera, którym będziemy przełączać kolejne slajdy — poprośmy o mikrofon nagłowny.