Wojciech S. Wocław
Ostatnio po raz kolejny miałem okazję przekonać się, że tak! Niektórzy powiadają zresztą, że znajomość zasad savoir-vivre’u częściej służy temu, żeby wiedzieć, kiedy je łamać niż kiedy ich bezwzględnie przestrzegać. Dzięki temu nie raz można uratować kogoś z opresji…
Brigitte Nagiller opisuje w swojej książce historię niemieckiego prezydenta Theodora Heussa, który swego czasu spotkał się z angielską królową. „Na stole stała filigranowa cukiernica z malutkimi szczypcami do cukru. Prezydent naprawdę pedantycznie próbował wyciągnąć cukier z naczynia Ponieważ królowa jest bardzo taktowną osobą, wzięła cukier z pojemnika palcami i powiedziała: Też nie umiem sobie z tym poradzić”. (Styl i dobre maniery. Jak zachować klasę w każdej sytuacji?).
Zdjęcie autorstwa Jordana Bentona z Pexels.
Kulturalne spóźnienie
Jakiś czas temu zaprosiłem do siebie moich sąsiadów. Żadne wielkie przyjęcie, ot sobotni wieczór z lampką wina. W ciągu dnia okazało się, że muszę załatwić na mieście jeszcze jedną sprawę. Obawiając się spóźnienia, napisałem do sąsiadów wiadomość z prośbą, aby przesunąć porę naszego spotkania o kwadrans. To było dobre posunięcie, ponieważ, jak się okazało, wróciłem do siebie niemal na styk. Prędko zacząłem ostatnie przygotowania do przyjścia moich gości. Tu wypolerować jeszcze trochę kieliszek, tu położyć serwetki, tu skroić ananasa, tu jeszcze coś… W pewnym momencie zorientowałem się, że prawie wszystko mam już gotowe, a moich sąsiadów wciąż nie ma. Mało brakowało, a już zacząłbym malować dla siebie laurkę za to, jak szybko uwinąłem się z przygotowaniami… Spojrzałem na zegarek. Był prawie kwadrans po czasie. I nagle zrozumiałem! Sąsiedzi, miłosierni i wspaniałomyślni, dają mi szansę na to, by się ogarnąć. Ależ to było taktowne i wielkoduszne!
Jeśli nasi gospodarze proszą nas o przesunięcie spotkania – nie tylko warto na ich prośbę przystać, ale oprócz tego dać im jeszcze parę dodatkowych minut. Szczególnie jeśli spotkanie, na które się wybieramy to nie zasiadana kolacja, ale właśnie kawa, herbata czy lampka wina.
Zdjęcie autorstwa Nicole Michalou z Pexels.
Na jakie przyjęcie można się spóźnić w dobrym tonie?
Na przyjęcie koktajlowe. W zaproszeniu na takie wydarzenie podaje się czas jego trwania, np. od 16 do 18. Goście mogą przyjść spóźnieni nawet o 30 minut. Gospodarze, którzy dobrze znają tę zasadę, ewentualne słowo powitania wygłaszają dopiero po tym czasie. Co więcej, z koktajlu można wyjść po angielsku, żegnając się jedynie z gospodarzami.
Spóźnianie w różnych kulturach
Nie wszędzie na świecie punktualność jest cnotą. Są kultury, w których do czasu, a co za tym idzie i do punktualności ma się zupełnie inne podejście. Mowa tu o kulturach polichromicznych, do których zalicza się Afrykę, kraje arabskie, Amerykę Łacińską, Południową i Południowo-Wschodnią Azję. W kulturach monochromicznych (najlepszym przykładem są Niemcy) spóźnienie w biznesie traktuje się jako objaw braku dyscypliny (ten, kto się spóźnia na spotkania zapewne spóźni się i z dostawą…) oraz szacunku do osoby, z którą się umówiliśmy. W kulturach polichromicznych spóźnienie na kolejne spotkanie z powodu przedłużającego się poprzedniego kulturowo tłumaczy się… szacunkiem do rozmówcy. Czy można bowiem brutalnie zakończyć jedno spotkanie tylko z powodu tego, że zaczyna się kolejne? W krajach arabskich obyczaj silnie kształtują wartości religijne. Zbyt sztywne podejście do punktualności i ustaleń kłóci się z islamem. Czas należy do Boga, a nie do człowieka i to jedynie Bóg ma prawo nim zarządzać. A zatem za brak punktualności gniewać się nie należy.
Wojciech S. Wocław (fot. Piotr Szałański).
Wyjątki są tylko od reguł
A te nie pozostawiają żadnych wątpliwości: w naszej szerokości geograficznej należy być punktualnym. To szczególnie ważne w sytuacjach, w których dopiero budujemy z kimś relacje – czy to w życiu prywatnym, czy zawodowym. O ile nasi przyjaciele zdążyli już wyrobić sobie zdanie na nasz temat i o wielu naszych wadach — wzorem pewnego rzymskiego komediopisarza — gotowi są pomyśleć, że „nic, co ludzkie, nie jest im obce”, o tyle klient, któremu chcemy zaproponować nasze usługi albo osoba, z którą umawiamy się na randkę najprawdopodobniej potraktuje nasze spóźnienie jako lekceważące. Nie warto ryzykować…
W naszej kulturze traktujemy czas jako pewien zasób. Wielu z nas zarządza nim bardzo skrupulatnie. Spóźnialscy to ludzie, którzy dają sobie prawo do zarządzają naszym czasem wedle własnego widzimisię. A to już wchodzenie ubłoconymi buciorami do czyjegoś życia.
Na wszelkie spotkania warto wychodzić z wyprzedzeniem. Jeśli pojawiamy się na miejscu przed czasem — pospacerujmy gdzieś wokół. Nie dzwońmy do drzwi przed czasem, bo to bywa jeszcze gorsze niż spóźnienie.
Jeśli zdarzy nam się spóźnić — koniecznie o tym poinformujmy z możliwie jak największym wyprzedzeniem. Spróbujmy podać też orientacyjny czas przyjazdu. I znowuż, powiedzmy i tu o pewnej subtelności. W przypadku bliskich relacji — esemes wystarczy. W przypadku tych bardziej zobowiązujących spotkań — lepiej zadzwonić.
Kiedyś powiadało się, że punktualność to grzeczność królów. Co zrobić jednak, kiedy na świecie coraz mniej dziś monarchów, a czas pędzi niemiłosiernie… Może tylko starać się jeszcze bardziej.
Wojciech S. Wocław