Na tytułowe pytanie trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Każde wydarzenie jest inne, ale bez wątpienia pewne elementy są wspólne i powtarzają się niemal zawsze. I o tym dziś.
Wszystko zaczyna się od dojazdu na miejsce. Pracuję na terenie całej Polski, a także za granicą. Do tej pory prowadziłem wydarzenia w 11 krajach na 4 kontynentach. Na szczęście dzisiejsza logistyka bardzo to ułatwia. Po Polsce najczęściej podróżuję pociągami, a w samych miastach — taksówką lub nie raz komunikacją miejską. Czasem latam samolotem, również po kraju. Uwielbiam to. Na niektórych trasach to najszybszy i najwygodniejszy środek transportu.
W nocnej trasie z Bydgoszczy do Zakopanego. Na zdj. obok – gdzieś w trasie w oczekiwaniu na kolejny samolot.
Bywają dni, gdy wieczorem prowadzę wydarzenie na przykład w Gdańsku, a o poranku muszę być już na próbie w Zakopanem. Wtedy korzystam z usług kierowcy i nocnej podróży wygodnym samochodem, w którym mogę się przespać.
Przed wieloma wydarzeniami odbywają się próby. Czasem tuż przed wydarzeniem, kiedy indziej — jeśli event jest duży lub zaczyna się wcześnie rano — dzień wcześniej. To wtedy poznaję wszystkie szczegóły scenariusza: filmy, dżingle, wejścia artystów, prezentacje prelegentów. Ustalamy, gdzie kto stoi, skąd wychodzi, jak porusza się po scenie. To nie tylko dla mnie — to informacje potrzebne też operatorom, oświetleniowcom, całej ekipie technicznej.
Wyjaśniam moją koncepcję przebiegu rozmowy w części oficjalnej jubileuszowego bankietu Grupy Kęty.
Bardzo często to do mnie jako prowadzącego przychodzą osoby, które występują lub są zapraszane na scenę, żeby dopytać o szczegóły. Muszę znać odpowiedzi. I chcę je znać. To część moich obowiązków.
Po próbie czasem wracam do hotelu, a czasem wędruję już prosto do garderoby. Tam się przebieram i robię makijaż. Najważniejsze wyposażenie garderoby do dla mnie… żelazko! Strój konferansjera nie dopuszcza kompromisów. Jesteśmy gospodarzami-najemnikami, reprezentujemy firmę lub instytucję, musimy być świetnie przygotowani i tak samo wyglądać. Zawsze mam dwie koszule, jedną na zapas.
Garderoba w namiocie na tyłach hali Expo Kraków i mój ulubiony – tuż po żelazku – element jej wyposażenia. No i mili garderobiani sąsiedzi!
A propos makijażu: przypomina mi się zabawna scena sprzed lat, kiedy dzieliłem garderobę z Marcinem Prokopem. On z płynnym podkładem, ja z suchym pudrem i dyskusja o wyższości jednego nad drugim. Wchodzi kelnerka z jedzeniem i przez chwilę przysłuchuje się naszej rozmowie. Ciekawe, co sobie myślała. Kobieta słucha malujących się facetów…
W garderobie czekają przekąski i napoje. Czasem mam to nawet zapisane w umowie. Na próbie, a potem w trakcie nieraz kilku- lub kilkunastogodzinnego wydarzenia muszę się skupiać na swojej pracy, a nie na organizowaniu jedzenia. Alkohol? Mam żelazną zasadę: samochód i wydarzenia prowadzę na trzeźwo.
Wykonuję też wtedy ćwiczenia z emisji głosu, przeglądam scenariusz, trenuję trudne nazwiska i stanowiska. Ludzie, którzy przechodzą obok moich drzwi słyszą wtedy mniej więcej takie odgłosy:
ba be bi bo bu by
szcza szcze szczi szczo szczu szczy
fska fske fski fsko fsku fsky
Chodzę. Dużo chodzę. Może tak rozładowuję napięcie. Nie, nie stresuję się. Ale czuję odpowiedzialność. Nigdy nie zapominam, że moi klienci powierzają mi coś naprawdę ważnego.
Na kilkanaście minut przed startem jestem już w kulisach. Lubię spojrzeć na publiczność, oswoić się z jej widokiem. Już wtedy w mojej głowie rodzą się nowe pomysły. I w końcu wchodzę na scenę.
Po wydarzeniu? Cóż, wraca się do hotelu lub do domu. Opadają emocje. Brawa i muzyka milkną. Nastaje cisza. I znów czeka się na kolejny raz…
Finał festiwalu Screen and Sound (Kraków, 2020).
Zapraszam do współpracy!