Wojciech S. Wocław
Tradycja podpowiada, aby do rodziców małżonka zwracać się „mamo” i „tato”. Stanisław Krajski pisze na swoim blogu, że dawniej w taki sposób zaczynało się mówić do przyszłych teściów już po zaręczynach. Długi rozbieg przed ślubem miał pozwolić przyszłym małżonkom przyzwyczaić się do nowej sytuacji.
Są jednak i tacy, którzy do mówienia „mamo” czy „tato” do rodziców męża czy żony nie myślą się przyzwyczajać. Wychodzą z założenia, że mamę czy tatę ma się jednych i tylko do nich można zwracać się w taki sposób. Do teściów woleliby mówić na przykład po imieniu.
Jakie mamy możliwości?
Przynajmniej parę: mamo, tato, na ty albo na pan, pani. Co do zasady z odpowiednią propozycją wychodzi starszy wobec młodszego, kobieta wobec mężczyzny. W tej sytuacji to więc teściowie zaproponują właściwą formę.
Zdjęcie autorstwa Andrea Piacquadio z Pexels.
Domowa dyplomacja
Uważam, że szczególnie w naszych nieoczywistych czasach niezbędną rolę odgrywa domowa dyplomacja. Dobrze więc, aby na jakiś czas przed ślubem przyszli teściowie poruszyli ten temat ze swoją córką albo synem i zapytali, jak ich partner lub partnerka zapatrują się na całą sprawę. I tu muszą liczyć się z tym, że punkt widzenia młodszego pokolenia może być nieco inny niż ich własny. Jeśli rodzice do takiej dyskusji się nie kwapią — rozmowę powinny zainicjować dzieci.
W tym drugim przypadku zamiast wydawać oświadczenie, postanawiać i stawiać starsze pokolenie przed faktem dokonanym, lepiej zacząć od pogawędki. Można by zapytać rodziców, jak to było w czasach, kiedy sami przygotowywali się do ślubu. Czy łatwo było im zacząć mówić do swoich teściów mamo/tato? Jaki sami mają do tego stosunek? I tak dalej… W drugiej części rozmowy można by przedstawić perspektywę własną, a raczej — partnera lub partnerki i zastanowić się z rodzicami, jak komunikacja mogłaby przebiegać po ślubie.
Problem w drugą stronę
Nie tylko młodsze pokolenie ma problem z tym, jak mówić do teściów. Są i teściowie, którzy nie chcą nikogo usynawiać — ani męża córki, ani synowej. Czują się młodo, uważają się za nowoczesnych i z małżonkami swoich dzieci wolą być na ty. Nie dla każdej młodej osoby to błahostka, ale warto ten ciężar udźwignąć. Znam też historie synowych i zięciów, którzy od lat pracują u — teraz już obecnych — teściów. Przed ślubem byli na pan, pani, a po… również, ponieważ dzięki temu wszystkim łatwiej pilnuje się zawodowych granic.
Fortel
Szczęśliwi ci, którzy nie mają wątpliwości… Jeśli mamy jednak problem z mówieniem do teściów mamo, tato, ale nie mamy innego wyjścia, możemy — w odróżnieniu do rozmów z własnymi rodzicami — zwracać się w trzeciej osobie: „Jadę do miasta. Podrzucić mamę?”, „Czy napije się tata jeszcze kawy?”. Wilk będzie syty i owca cała…
Jak nie mówić?
„Teściowo” i „teściu”. Mam wrażenie, że ta okropna, urzędowo brzmiąca forma ujawnia cały horyzont konfliktu, jaki rozgrywa się w sercach aktorów tej sceny: on nie chce mówić mamo, ale z jakiegoś powodu nie porusza tego tematu, zaś ona może i mamą chciałaby być, ale nie ma jak tego wymóc i jej oczekiwania spełzają na niczym. Pozostaje więc jakąś dziwna wata… Massa tabulettae – substancja, która otacza lek, ale sama nie ma żadnych właściwości leczniczych.
Zdjęcie autorstwa Valentin Antonucci z Pexels.
Punkt odniesienia
Nierzadko mam wrażenie, że traktujemy nasze czasy zbyt dosłownie. Niektórzy najchętniej literalnie czytaliby „dzień dobry” jako życzenia dobrego dnia, gdy tymczasem to po prostu konwencja. Tak się mówi i nie ma sensu komplikować spraw prostych. Tradycyjnie do teściów zwracało się mamo, tato. Tyle. Czy jest sens rozmyślać nad tym, czy rodzice żony czy męża rzeczywiście stają się naszymi rodzicami? Jakieś napięcie jednak istnieje, a w głowie zamęt…
Jeśli nie mamy dziś jedynego rozwiązania, to oznacza, że mamy wybór. W takiej sytuacji najgorsze jest uznawanie spraw za oczywiste. Wychodzenie z założenia, że „tak zawsze było i tak być powinno”. Jeśli wiemy, jak było kiedyś — zyskujemy punkt odniesienia. A dokąd w tej naszej wędrówce dotrzemy? To już nasza wspólna decyzja. Najważniejsze, by jej podejmowaniu towarzyszyła życzliwość, wyrozumiałość i asertywność.
Wojciech S. Wocław
Na marginesie
Małżonek to słowo, którym posługujemy się raczej w języku oficjalnym, np. na zaproszeniu albo przedstawiając kogoś w formalnych okolicznościach. Używanie go w codziennej komunikacji jest pretensjonalne. W takich okolicznościach lepiej powiedzieć po prostu „mąż” lub „żona”.