Wojciech S. Wocław
Doszedłem ostatnio do wniosku, że do stroju wieczorowego podchodzimy ze zbyt dużą nabożnością. To sprawia, że albo boimy się go tak bardzo, że w ogóle po niego nie sięgamy — jakoby w obawie, że nas piorun trzaśnie za pokalanie takiego sacrum — albo go profanujemy, wymyślając jakieś cudawianki, żeby udowodnić sobie i innym, że „jesteśmy ponad”. Pożal się Boże, straszna strata czasu i energii… Kto o tym wie, potrafi żyć na luzie. A zatem, co czyni strój właśnie „wieczorowym” i co w tym sensie odróżnia go od stroju dziennego?
Zacznijmy od wspomnienia Michała Choromańskiego z jednego ze spotkań z Karolem Szymanowskim. To jedna z moich ulubionych historii, zresztą sprzed prawie stu lat. Autor „Zazdrości i medycyny” swego czasu odwiedzał kompozytora w Zakopanem. Panowie siedzili na werandzie willi „Atma” i toczyli długą rozmowę. Tak zaangażowana, że w pewnym momencie zaszło słońce i zapadł zmrok, czego nawet nie spostrzegli. Nagle ktoś przyszedł zawołać obu mężczyzn na kolację. Zapalił światło. Wtedy – pisze Choromański – „przetarłem oczy w najwyższym zdumieniu. Z trudem powstrzymałem się od przekleństwa. Był wieczór, pora była kolacyjna […] Naprzeciwko mnie siedział Karol Szymanowski w ciemnym granatowym ubraniu! […] Poprzednie szare ubranie, posłuszne prawom pospolitej etykiety, zdematerializowało się wprost w oczach”*.
Pierwszy wyznacznik stroju wieczorowego to ciemny kolor. To właśnie z tego powodu frak czy smoking tradycyjnie jest czarny. Smokingi bywają też ciemnogranatowe (midnight blue) lub kombinowane, stworzone z połączenia białej marynarki i czarnych spodni. I tu ujawnia się nam druga cecha stroju wieczorowego: napięcie pomiędzy czernią czy generalnie jakimś głębokim ciemnym kolorem a bielą, najczęściej bielą koszuli. Między innymi z tej gry rodzi się elegancja. Drugi wyznacznik stroju wieczorowego to więc biała, a nie kolorowa koszula, koniecznie gładka i pozbawiona wzorów. Jak to się ma do damskiej garderoby? Sukienki czy garnitury wieczorowe mogą mieć różne kolory, przy czym lepiej unikać pasteli, a zamiast tego wybierać kolory ciemne, wyraziste i głębokie.
Na zdjęciu z Patrycją Piekutowską, z którą poprowadziłem IV koncert charytatywny Wielcy Artyści Małym Pacjentom (16.10.2021, Sofitel Victoria, Warszawa). Zdj. Fundacja Virtuosa.
Trzecia cecha stroju wieczorowego to połysk. Nie jest to przy tym warunek konieczny takiego stroju. To, co błyszczy, mieni się i połyskuje rezerwujemy na drugą część dnia. To marynarka smokingowa, a nie codzienna ma klapy wykładane jedwabiem. To do smokingu, a nie do garnituru do pracy nosi się lakierki. Z tego samego powodu lakierowane torebki lepiej zarezerwować właśnie do strojów wieczorowych. Co więcej, torebki o wiele mniejsze niż te codzienne. Wieczorem co do zasady nie mamy już obowiązków zawodowych. Nie nosimy komputera, kalendarza, pliku jakichś dokumentów itd.
Czwarty wyznacznik to materiały. Po pierwsze, na pewno inne niż te, w których chodzi się na co dzień. Dżins zdecydowanie odpada, podobnie zrezygnowanym z tweedu, skóry, sztruksu, lnu. Zamiast tego: cienka gładka wełna garniturowa, atłas, a w przypadku pań dodatkowo jedwab, atłas, szyfon, aksamit. To, co gładsze jest elegantsze niż to, co wzorzyste. I to byłaby kolejna cecha stroju wieczorowego. Prostota to fundament elegancji. Można oczywiście eksperymentować z fakturą materiału i sięgać po koszule z delikatnym bruzdowaniem. Niemniej jednak w tej mierze pewna powściągliwość zazwyczaj przynosi lepsze efekty.
Podczas koncertu w Filharmonii Sudeckiej. Zdj. Dariusz Gdesz ’Duke’.
Powiedzmy w tym miejscu o jeszcze dwóch sprawach. Po pierwsze, strój wieczorowy zakłada się po zachodzie słońca, na ogół po godzinie 18/19. Po drugie, pod strojem wieczorowym kryją się różne odmiany ubioru. Od najbardziej uroczystego fraka, w którym dziś chodzi się chyba już tylko na spotkania z udziałem koronowanych głów, przez smoking, po zwykły codzienny, ciemny garnitur. Od okazałej sukni balowej, przez małą czarną po garnitur.
Na jaką okazję zakłada się strój wieczorowy?
Okazje, którym towarzyszy strój wieczorowy to przede wszystkim spotkania towarzyskie. I tak, jeśli spotykamy się ze znajomym na drinka w eleganckim koktajl barze koło 20, lepiej założyć granatowy garnitur i białą koszulę niż tweedową marynarkę i sweterek. Na randkowej kolacji sukienka w typie małej czarnej wypadnie lepiej niż dżinsy i t-shirt. Elegancka kolacja, drink w stylowym lokalu, firmowy bankiet, uroczysta gala albo koncert, premiera sztuki, filmu lub jakiegoś produktu, wieczorne przyjęcie czy bal to okazje, na których w stroju wieczorowym wypadniemy właściwie.
Zaproszenie na premierę filmu „Nie czas umierać”, organizowaną przez markę Omega.
Najlepiej jeśli gospodarze informują gości, w jakim stroju należy przyjść na daną okazję. Wtedy nie trzeba toczyć wewnętrznej walki spod znaku: pójść w smokingu i zaryzykować, że ktoś nas weźmie za kelnera czy po raz kolejny pójść za stadem i zostawić smoking w szafie… Podobnych wątpliwości nie pozostawił gościom gospodarz premiery najnowszego Bonda, w której brałem udział 30 września w Warszawie – marka Omega. Wszelkie wątpliwości rozwiało zaproszenie z krótką adnotacją: „Evening Attire”.
Nie mogę tu nie wspomnieć o jeszcze jednym wydarzeniu, które w tym kontekście z jednej strony przeciera szlaki, a z drugiej – tworzy wspaniały punkt odniesienia i wzór. To charytatywny koncert „Wielcy Artyści Małym Pacjentom”, którego już 4 edycje zorganizowała w Warszawie Patrycja Piekutowska, obecnie prezes Fundacji Virtuosa. Piekutowska od początku konsekwentnie pisze na zaproszeniach „black tie”. Biorąc pod uwagę, że prawie wszyscy goście zawsze przychodzą tak ubrani stwierdzam, że najzwyczajniej tego potrzebują. Ostatni koncert odbył się 16 października w hotelu Sofitel Victoria w Warszawie. Widok pięknie ubranych gości, którzy przed koncertem gromadzili się w lobby hotelu był zachwycający.
Goście IV koncertu charytatywnego Wielcy Artyści Małym Pacjentom, wśród nich prof. Bohdan Maruszewski, kardiochirurg dziecięcy, jeden z założycieli Fundacji WOŚP. Zdj. Fundacja Virtuosa.
Podsumujmy, jeśli na zaproszeniu pojawia się adnotacja „evening attire” właściwym strojem jest dla panów smoking albo zwykły ciemny garnitur, biała koszula, krawat lub muszka, dla pań – prosta, długa suknia, mała czarna albo kostium.
Zegarek do stroju wieczorowego
W zgodzie z klasyczną elegancją panie do stroju wieczorowego nie noszą zegarka. Skórzany pasek na nadgarstku kobiety ubranej w piękną wieczorową suknię, która odsłania ramiona i ręce raczej sprawia wrażenie rysy na wizerunku niż dopełnia całość. Bywa, że damskie zegarki ukrywa się w biżuteryjnej bransolecie w taki sposób, że całość przypomina raczej bransoletkę. Weźmy tu za przykład prawdziwe dzieło sztuki czyli zegarek The Bangle marki Jaeger‑LeCoultre (na zdjęciu).
Panom doradza się najprostsze wybory: złoty lub srebrny zegarek, bez komplikacji, na czarnym skórzanym pasku. Do smokingu nie nosi się zegarków sportowych, stąd klasyczny diver, czyli nurek, który tak chętnie nosi Bond do tego stroju nie pasuje. Umówmy się jednak! Bondowi można wiele wybaczyć i dla Bonda można wiele zrobić. Dlatego też sam na premierę „No Time to Die” do smokingu założyłem zegarek na metalowej bransolecie.
Powiedzmy zresztą w tym miejscu, że nie każda bransoleta nadaje zegarkowi tak samo sportowego charakteru. Weźmy dla porównania chociażby trzy różne modele Seamastera Omegi: Aquaterra jest o wiele subtelniejsza w swoim charakterze niż model Diver 300M czy Planet Ocean.
A najnowszy zegarek Jamesa Bonda, czyli Seamaster Diver 300M (210.92.42.20.01.001)? To zdecydowanie zegarek do zadań specjalnych. Najbardziej zaskoczyła mnie jego niewielka waga. Przeciętny model Omegi, wykonany ze stali, w moim odczuciu jest nawet kilkukrotnie cięższy. Czuć go na ręce. O niewielkiej wadze nowego bondowskiego czasomierza zdecydował materiał, z którego został wykonany: tytan. Model funkcjonuje w dwóch wariantach: na drobno plecionej bransolecie mesh (siateczce) oraz na pasku NATO. Przygaszona kolorystyka, forma indeksów oraz kształt wskazówek nadają mu vintage’owego charakteru. Im dłużej na niego patrzę, tym głośniej odzywa się we mnie jakiś zew przygody i wolności. Nie założyłbym go do smokingu, ale do kurtki Barboura i ruszył w jakąś górską wyprawę! No… albo chociaż na spacer.
Zdj. Omega.
Dlaczego wybrałem aksamitną marynarkę?
Premiera Bonda to okazja zabawowa. To nie kolacja biznesowa z przedstawicielami niemieckiego lub japońskiego kręgu kulturowego albo uroczystość w placówce dyplomatycznej. Ten zabawowy, lekki, niezobowiązujący charakter wydarzenia podkreślał miękki i przytulny aksamit. Aksamitna marynarka pozbawiona jedwabiu na klapach rozwiązywała jeszcze jeden problem. Mieściła się gdzieś pośrodku pomiędzy klasycznym, czarnym smokingiem a ciemnym garniturem.
Pod marynarką, w której byłem podpisała się marka Poszetka. Cieszę się, że wprowadzili do jednej ze swoich kolekcji ten element garderoby. Jednocześnie jestem pod wielkim wrażeniem tego, jak porządnie została wykonana ta marynarka. Jest nie tylko wykonana ze świetnego materiału, ale też dobrze skonstruowana i odszyta. I, co najważniejsze, daje właścicielowi możliwość doświadczenia tego, co znaczy prawdziwe miarowe krawiectwo, w którym liczą się najdrobniejsze szczegóły. Można więc nacieszyć oko i zgrabnie obszytą butonierką i — czego odkrycie było dla mnie wyjątkowo miłym zaskoczeniem — pętelką po wewnętrznej stronie klapy, za którą umieszcza się łodygę kwiatka, który do butonierki się wkłada… Chapeaux bas!
Overdressed
W kontekście savoir-vivre’u i etykiety powtarza się, że lepiej być ubranym za mało elegancko niż za bardzo. „Mam wrażenie, że jestem trochę overdressed” – zwierzyła mi się podczas jednego z eleganckich wieczorów moja przyjaciółka. Miała na sobie piękna, ciemnogranatową suknię, absolutnie dobrze dobraną do charakteru wydarzenia. „Myślę, że w Polsce trzeba zapomnieć o tej zasadzie.” – odpowiedziałem. – „W Polsce obecnie trzeba mieć odwagę być czasem overdressed. Nie ci, którzy uszanowali życzenie organizatora czy styl wydarzenia powinni mieć wątpliwości. Nie oni, ale ci, którzy z lenistwa i tumiwisizmu próbują zaniżyć loty wszystkich pozostałych… Inaczej nic się w tym kraju nie zmieni”. W tym miejscu nawołuję więc do odwagi! Nie do rewolucji, ale do zmierzania ku właściwemu celowi małymi krokami.
* Cytat pochodzi z książki Karol Szymanowski we wspomnieniach, oprac. J. M. Smoter, s. 206.